Sytuacja w Europie zaczyna wyglądać coraz gorzej. Powolutku
z europejskich banków zaczynają odpływać pieniądze w związku z trudnościami w
pozyskaniu krótkoterminowego finansowania.
Najpierw z jednego z francuskich banków (ponoć było to
Societe Generale) 500 mln euro wycofał Siemens, by zdeponować je wraz z innymi
funduszami w Europejskim Banku Centralnym – mówi się tu o kwocie 4-6 mld euro.
Motywem były obawy o przyszłą kondycję finansową banku (źródło:
FT). Wczoraj zaś, po tym jak ECB udzielił finansowania dolarowego
jednej z europejskich instytucji finansowych*, zareagował bank Lloyd’s of
London, który wycofał swoje depozyty z krajów-peryferii strefy euro (źródło:
Bloomberg). Tymczasem BNP Paribas i Societe Generale chcą pozbyć się ze
swoich bilansów aktywów o łącznej wartości ok. 300 mld euro, ze względu na obawy
iż będą zbyt duże by być uratowane w związku z pogłębiającym się kryzysem
zadłużeniowym (źródło:
Bloomberg).
W moim przekonaniu wydarzenia te mogą być przednią strażą
nadciągającej paniki bankowej. Czyżby remake z amerykańskiego kryzysu
płynności? A rolach głównych, zamiast Bank of America, Citigroup czy JP Morgan,
francuskie banki? Ostatnie doniesienia o złagodzeniu przez ECB wymagań jakie
muszą spełniać instrumenty dłużne by móc pełnić rolę zabezpieczenia dla
pożyczek udzielanych komercyjnym bankom przez ECB (źródło: CNBC) także przemawiają za tą
diagnozą.
„I don’t think we have a clear sense of what the whole web of countryparty risk is, in the event of the great default.”
*ECB celowo nie podaje nazw instytucji ubiegających się o „zastrzyki płynności” by uniknąć ich stygmatyzacji – podobną strategię stosował FED podczas kryzysu płynności w 2008 roku. Minusem tego rozwiązania jest fakt, iż cień podejrzeń pada na dużą ilość banków – inwestorzy na własną rękę szukać będą „najsłabszego ogniwa” i jakaś instytucja może zostać „niesłusznie oskarżona” (Markus Brunnermeier twierdzi, iż mogło to być jedną z przyczyn upadku banku inwestycyjnego Bear Sterns 3 lata temu).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz