The Telegraph podaje, że Niemcy oraz Francja rozpoczęły
pracę nad „wielkim planem mającym ocalić strefę euro”. Jego celem ma być
uniemożliwienie rozlania się kryzysu na Hiszpanię i Włochy.
Pierwszym punktem jest rekapitalizacja europejskich banków w
sytuacji, w której nie będą one same w stanie pozyskać potrzebnego kapitału –
ma to utwierdzić rynki w przekonaniu, że bankructwo Grecji nie uruchomi kryzysu
finansowego. Rekapitalizację prowadzić będzie państwo lub dysponujący obecnie
kwotą 440 mld euro EFSF.
Drugim elementem planu ma być „wzmocnienie” EFSF, by fundusz
mógł obsłużyć Hiszpanię i Włochy w sytuacji, w której rynki odwróciłyby się
plecami do ich obligacji. Szacuje się, że na realizację tych zamierzeń potrzeba
będzie ok. 2 bln euro. Plan przewiduje uzyskanie tej kwoty poprzez
wykorzystanie lewarowania przy współpracy z ECB – bank centralny pożyczać
będzie pieniądze instytucjom finansowym w zamian za zabezpieczenie; jeśli
pożyczka nie będzie spłacona ustalony procent strat pokryje EFSF.
Całość prezentuje się... dość nieprawdopodobnie?
Wykorzystanie lewara przy EFSF zaproponował tydzień temu
Timothy Geithner – reakcje europejskich ministrów finansów były zdecydowanie
negatywne. Poza tym uruchomienie takiego mechanizmu wcale takie proste nie jest
(działanie takie nie należy do prerogatyw EFSF) – wymagałoby to zmian prawnych.
Biorąc pod uwagę dotychczasowe problemy przy podejmowaniu mniej kosztownych
decyzji, wątpię w osiągnięcie konsensusu w sensownej perspektywie czasowej.
Istotne są także ograniczenia natury politycznej. Nikt nie
lubi opłacać „dobrobytu” innych, a za takie wykorzystywanie pieniędzy
podatników podczas wyborów można mocno dostać po łapach – nie wiem czy Angela
Merkel gotowa jest podjąć aż takie ryzyko. 29 września parlament niemiecki ma ratyfikować EFSF w kształcie w jakim jest on obecnie (tj. w formie nie
uwzględniającej przedstawianych tu propozycji); komentatorzy twierdzą iż pomimo
pewnych rozdźwięków projekt przejdzie. Jednak przy dalej idących pomysłach
Niemcy mogą nie być tak jednomyślni (i raczej nie będą). Nie zapominajmy
również, że z podobnymi dylematami zmierzyć się musi jeszcze 16 innych
premierów (no... kilku mniej, w końcu zarówno
Włochom jak i Hiszpanom pomoc byłaby na rękę).
Na koniec należy dodać, że taki program nie rozwiązuje
problemów Europy. On je tylko przekłada w czasie. A z upływem czasu w parze
idzie także wzrost kosztów nieuniknionego. Owszem, czasami warto trochę
zainwestować, by zyskać czas i przygotować się lepiej do konfrontacji z
problemem. I faktycznie, może uda się uniknąć kryzysu finansowego. Ale sednem
sprawy nie jest kryzys finansowy. Jest nim nieunikniony rozpad strefy euro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz