Czas upływa, odliczanie do bankructwa Włoch trwa w
najlepsze. „Godzina zero”, zakładając konwencjonalną politykę ECB jest kwestią
dni, tygodni, najdalej kilku miesięcy. Rentowność włoskich 10-latek pod koniec
tygodnia wynosiła 6,72% – raz w górę, raz w dół, ważne że w słusznym kierunku.
Kolejne aukcje 25, 28 i 29 listopada, czekamy z niecierpliwieniem.
Szef ECB, Mario Draghi, jak i Niemcy stale zapewniają, iż Europejski
Bank Centralny nie będzie interweniował inaczej niż do tej pory – z jednej
strony przywoływane są niemieckie doświadczenia z hiperinflacją lat 20-tych, z
drugiej strony argumentuje się, że interwencja jest niezgodna z traktatami. Prowadzone
od maja 2010 roku zakupy obligacji na rynku wtórnym jasno wskazują, że dla
chętnego nic trudnego (traktaty zabraniają zakupów na rynku pierwotnym).
Zakładam więc, iż w krytycznym dla Włochów momencie wkroczy
ECB i zadeklaruje gotowość użycia nieograniczonych środków w celu utrzymania
rentowności na jakimś określonym poziomie. Swoją droga nie musi to oznaczać szaleńczego
drukowania. Po skarceniu tych, którzy odważą się przetestować zapewnienia ECB,
rynki same zaczną utrzymywać rentowność na pożądanym poziomie, w taki sam
sposób jak na amerykańskim rynku długu.
Spójrzmy jednak na ten mniej prawdopodobny scenariusz. Czego
możemy spodziewać się w momencie ogłoszenia bankructwa przez Włochy?
W pierwszej kolejności nastąpi „run” na włoskie banki (mowa
nie o tradycyjnym wyciąganiu depozytów z banku, ale w postaci braku dostępu do finansowania
na rynku międzybankowym), w których rękach znajduje się ok. 43% włoskiego długu
(stan na maj 2011). Włoski sektor bankowy i bez tego przeżywa trudne chwile – po
tym jak kilka dni temu Unicredit (największy włoski bank) zaraportował straty w
wysokości 10,6 mld EUR, rynki zaczęły kwestionować możliwość zrolowania w 2012
roku 51 mld EUR długu.
W olbrzymich tarapatach znajdą się francuskie i niemieckie
banki, posiadające włoskie w swoich portfelach obligacje o wartości odpowiednio
50 mld EUR i 35 mld EUR (całkowite włoskie zadłużenie uwzględniające dług publiczny, sektora finansowego i prywatny, przypadające na banki z Francji i Niemiec wskazanych wyżej krajów to ponad 300 mld EUR i 120 mld EUR). Jednocześnie nastąpi gwałtowna
ucieczka kapitału z najbardziej zagrożonych państw strefy euro – Belgii
(rentowność 4,7%), Hiszpanii (6,5%) i Słowenii (6,9%). Ta ostatnia ma niższe
zadłużenie (ok. 50% PKB), ale sektor finansowy jest ściśle powiązany z włoskim.
Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie pakował się w niebezpieczny dług tych
państw, wiedząc że ECB nie zareaguje. W rezultacie i w tych państwach wystąpi
panika bankowa. Bankructwo ogłosi Grecja, Irlandia i Portugalia, w celu pozbycia
się długu i uniknięcia drastycznych pakietów oszczędnościowych. Problemy dotkną
także krajów Europy Środkowo-Wschodniej (m.in. Węgier), a stąd tylko o krok od zawirowań
w austriackich bankach posiadających ekspozycje w tamtym rejonie Europy.
Zawirowania wkrótce uderzą w amerykańskie banki, głównie
poprzez instrumenty CDS. W przypadku Włoch niemożliwe będzie uniknięcie „zdarzenia
kredytowego” (czyli formalnego bankructwa, uruchamiającego płatności związane z
instrumentami CDS), jak to miało miejsce w przypadku Grecji – straty będą zbyt
duże, by banki zdołały je na siebie dobrowolnie przyjąć. Same banki JPMorgan Chase i
Goldman Sachs ubezpieczają ponad 5 bln USD obligacji, podejrzewam że lwią część
tej kwoty stanowią CDS’y na dług europejski. Amerykańskie banki są narażone także ze względu na brak
transparentności w kontekście ekspozycji na dług oraz trudnej do oszacowania
odporności na zawirowania. W pamięci są także wydarzenia z roku 2008, kiedy to
do ucieczki inwestorów dochodziło przy najmniejszych poszlakach zwiastujących
kłopoty.
I właśnie dlatego uważam, że EBC chcąc nie chcąc
zainterweniuje. Z jednej strony finansowa katastrofa będąca spektakularnym
początkiem głębokiej depresji, albo miękkie lądowanie (także prowadzące do
depresji, ale tej łagodniejszej i pozbawionej „fajerwerków”). Wybór mimo
wszystko wydaje się dość prosty.
PS. BBC stworzyło bardzo ciekawe interaktywne narzędzie pokazujące stan całkowitego zadłużenia państw i rozbijające je na dług należny bankom z poszczególnych krajów. Należy wziąć pod uwagę, iż przedstawiane liczby dotyczą nie tylko długu publicznego, ale także prywatnego i sektora finansowego.
(kliknij na obrazek, żeby uruchomić)
PS2. Hiszpania piątym krajem Europy, w którym kryzys wymiótł
dotychczas sprawujących rządy. Zmiana raczej symboliczna, zwycięzcy z pod
sztandarów „Popularity Party” będą mieć absolutną większość, więc i odejścia od
„pakietów oszczędnościowych” raczej nie będzie. Przy 22% bezrobociu może to
mieć ciekawe skutki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz